Niedawno zetknąłem się z kuriozalną sprawą sądową. Otóż konsument próbował dochodzić w sądzie swoich praw w związku z nieuczciwą umową kredytu którą zawarł wiele lat temu. Wniósł zatem pozew do sądu wraz z wnioskiem o jego zabezpieczenie poprzez wstrzymanie obowiązku spłaty rat kredytu. Spokojnie oczekiwał na rozpoznanie tej sprawy przez sąd, gdy nagle otrzymał stamtąd odpowiedź, że sąd nie zamierza zajmować się jego sprawą. Przerażony konsument ze zdziwieniem dowiedział się z pisma otrzymanego z sądu, że zdaniem sądu konsument nie mieszka tam gdzie mieszka, tylko mieszka u swoich rodziców 200 km dalej i dlatego sąd nie będzie zajmował się jego sprawą. Nic nie dały pisemne oświadczenia biednych rodziców biednego konsumenta, że syn już od 20 lat nie mieszka z rodzicami, jest wszak dorosły i wiele lat temu się usamodzielnił i wyprowadził od nich. Sądy obu instancji (mniejszy i “większy”) twardo stały na stanowisko, że wiedzą lepiej gdzie kto mieszka, chociaż nawet biednego konsumenta nie widziały na oczy. Powiało lenistwem i …
Czy aby na pewno o to chodzi w sądownictwie?
Obrazy pochodzą ze strony www.freepik.com