W sprawach frankowych nieustannie jest ruch. Teraz banki próbują minimalizować straty wzywając kredytobiorców do zwrotu kapitał kredytu i nie tylko. W ostatnim miesiącu kilka banków rozpoczęło rozsyłanie do kredytobiorców takich wezwań. Jest to wynik orzecznictwa sądów, zgodnie z którym jeżeli umowa kredytu jest nieważna to kredytobiorcom należy się zwrot pieniędzy przekazanych bankom ale bankom należy się z drugiej strony zwrot kwoty kredytu udzielonego kredytobiorcom. W efekcie, mimo że banki nadal zaprzeczają w tzw. procesach frankowych aby umowy kredytu były wadliwe i nieważne, równolegle wysyłają do kredytobiorców pisma w których twierdzą, że skoro umowa kredytu jest nieważna to należy im się zwrot pożyczonych pieniędzy. Rodzi to groźną sytuację dla kredytobiorców. Nadal bowiem czekają oni na prawomocne zakończenie swoich spraw w sądach i odzyskanie pieniędzy, a tymczasem już teraz muszą zwracać bankom całą kwotę kredytu. Jeżeli tego nie zrobią banki mają prawo pozwać ich do sądów i naliczać odsetki ustawowe za opóźnienie, które obecnie wynoszą ponad 11%, a dodatkowo koszty procesu w kwocie co najmniej kilkanaście tysięcy złotych. 

Na szczęście są sposoby aby uchronić kredytobiorców przed tak drastycznymi konsekwencjami, jednak zapewne – jak to w życiu bywa – nie wszyscy kredytobiorcy z tych sposobów zdołają skorzystać.

Banki natomiast konsekwentnie szykują się do kierowania pozwów przeciwko kredytobiorcom do sądów, zawierając w tym celu umowy z kancelariami prawnymi.

Co ciekawe, w wezwaniach banki poza zwrotem nominalnej kwoty kredytu domagają się od kredytobiorców dodatkowych kwot jako “wynagrodzenia” za korzystanie z kapitału kredytu, “waloryzacji” kredytu, “urealnienia” kredytu czy też innej formy rekompensaty za utratę siły nabywczej kwoty kredytu udzielonego wiele lat temu.

Zapowiada się zatem kolejna lawina spraw w sądach, które już teraz są zakorkowane pozwami frankowiczów.

Obrazy pochodzą ze strony www.freepik.com